Natchniony efektem niezajmującej czasu pracy kolegi, któren to pewnikiem był zainspirowany dokonaniami innego kolegi, postanowiłem wykonać skok na płytką wodę przetwórstwa mięsnego. Płytką - bo to takie pseudowędliniarstwo. Zakupiłem słuszny kawałek schaba b/k, namaściłem, obtoczyłem, wymasowałem i jak tam jeszcze można nazwać ududlenie pioruńską mieszaniną soli, kolendry, jałowca i ziela angielskiego (przyprawy zmielone w starym, bezwonnym młynku do kawy).
Zawiesiłem w piwnicy o temp. 14 stopni i 55%. Warunki chyba idealne. Kolejnego dnia nieco zaskoczony stwierdziłem, że wysączyło się zeń ileś wody. Oklepałem gościa po raz wtóry mą pioruńską mieszanką i znów zawiesiłem. Dziś i jutro planuję powtórzyć zabiegi rehabilitacyjne podejrzewając, że kolejnego dnia mieszanka już się nie przylepi do ciała. I tak sobie będzie dyndało ze trzy tygodnie. Ale już sobie wyobrażam efekt......

.
Z tego, co się zdążyłem zorientować suszyć w ten sposób można różne mięcho. Jeśli zwali mnie z nóg, obiecuję wszem i wobec głębsze zainteresowanie tematem, eksperymentowanie z różnymi mieszankami. Będę zdawał nieobszerne relacje z osiągnięć.